sobota, 29 marca 2014

Pojedynek Mint & Tea Tree kontra Mango & Macadamia KTO ZWYCIĘŻY?

Dzisiaj postanowiłam stworzyć pierwszy pojedynek na moim blogu! :D Wezmą w nim udział dwa żele Original Source.
dzę, że są one znane większości z nas dlatego tym razem nie będę ich dokładnie opisywała, natomiast znajdą się tutaj moje odczucia i przemyślenia :D



Oto pierwszy kandydat:
 

Zielony, orzeźwiający żel, którego zapach czujemy zaraz po otwarciu butelki ma dobrą konsystencję - nie jest rzadki, ani za gęsty. Świetnie się pieni. I teraz najważważniejsze: podczas jego używania daje bardzo przyjemne uczucie chłodu. Dlatego jest idealny na lato, gdzie podczas kąpieli ochłodzi nasze ciało :) Nie myślcie, że jest to efekt niewiadomo jaki, spokojnie nie zamarzniemy po nim :P Jego kolejnym atutem jest piękny zapach, który czuć w całej łazience (przynajmniej u mnie, ponieważ jest dość mała :P). Jednak na skórze nie pozostaje nawet na chwilę.

A to jest drugi kandydat:

Żółty, niebanalny żel o cudownym owocowym zapachu zauroczył mnie od pierwszego powąchania :D Z jego konsystencją jest troszkę gorzej. Jest taki jakby żelkowaty, trochę glutowaty :P Jednak to nie przeszkadza w użytkowaniu. Bach! Na gąbkę i myjemy się :D Tak jak jego rówieśnik bardzo dobrze się pieni. Zapach jest mega orzeźwiający, ale również nie utrzymuje się na skórze co bardzo mnie smuci :(
Kilka fotek porównawczych

 
 
TAK WIĘC... ZWYCIĘZCĄ ZOSTAJE...
KANDYDAT NUMER 1! Chociaż oba żele są godne polecenia, wybrałam ten miętowy. Jedna rzecz, która zadecydowała o jego zwycięstwie to to uczucie przyjemnego chłodu, które pozostawia :)

A tutaj jeszcze jedno zdjęcie :P Powstało oczywiście w ramach mojej twórczości i zabawy z żelami hahaha :D Nie pytajcie :P


Z ogromną chęcią kupię również inne wersje żeby zobaczyć jak się sprawdzają :)
A jak jest u Was? Które żele OS są waszymi ulubionymi? :D

czwartek, 27 marca 2014

Zimowy (albo i nie) peeling do rąk :)

Cześć :*
Chociaż zimy już z nami nie ma, chciałam Wam pokazać pewien peeling do rąk, który jest przeznaczony na tą porę roku :)
Kupiłam go w zestawie razem z 'rozgrzewającym' kremem do rąk, którego recenzję macie TUTAJ
Jak się sprawdza? Czy nadaje się tylko na zimową porę roku? Zapraszam Was do czytania dalej :)


Od producenta:

Skład:


Moja opinia:
Jak zwykle zacznę klasycznie: opakowanie to typowy zakręcany słoiczek o pojemności 50ml. Szata graficzna nie powala na kolana, aczkolwiek podoba mi się. Proste, czytelne ogólnie rzecz mówiąc konkretne naklejki umożliwiają nam szybkie odnalezienie informacji.
Po odkręceniu naszym oczom ukazuje się sreberko, które zabezpiecza produkt. Po jego zdjęciu widać gęstą papkę o (tak jak ja to mówię) cukrowej strukturze. Na początku jego zapach mnie drażnił, ale teraz po kilku użyciach przestał mi przeszkadzać.
Gdy naniesiemy go na dłonie i zaczniemy delikatnie masować granulki (drobinki, kawałki - nie wiem jak to nazwać :P) rozpuszczają się i tworzą na rękach powłoczkę, która tak jakby nawilża czy zabezpiecza je. Jednak efekt ten trwa tylko do następnego umycia rąk.
Możemy zauważyć wyraźne złuszczenie suchych skórek oraz delikatne nawilżenie wysuszonych miejsc.
Sądzę, że tylko dlatego iż ma rozgrzewać jest przeznaczony na zimę. Jednakże efektu rozgrzewania (tak jak w przypadku kremu) nie czuć wcale. Dlatego moim zdaniem będzie nadawał się na cały rok.
Osobiście używam go przed każdym malowaniem paznokci. Nie pytajcie mnie dlaczego akurat wtedy, ponieważ sama nie umiem odpowiedzieć na to pytanie :P
Cena: w zestawie razem  kremem 10zł
Dostępność: Natura
Ocena: 4/5

Plusy:
+ wygodne opakowanie
+ dobrze złuszcza
+ tworzy przyjemną powłokę
+ nawilża
Minusy:
- początkowo zapach
- granulki za szybko rozpuszczają się

Mam nadzieję, że przybliżyłam Wam ten raczej mało znany produkt :P :)
Buziaki! :*

wtorek, 25 marca 2014

Golden Rose Rich Color 38

 Chciałam zacząć od tego, że ostatnio na moim blogu pod postem o paznokciach wiele osób pisało, że mam śliczne i długie pazurki. Niezmiernie mi miło, że komuś się podobają :) Dlatego bardzo dziękuję, a gdybyście chciały to mogłabym stworzyć post o ich pielęgnacji i trudnej walce jaką musiałam odbyć żeby były teraz takie jakie są :) Mogę obiecać, że jeśli znajdę duużo wolnego czasu to postaram się taki stworzyć :)
Ale nie o tym miałam dzisiaj pisać :P
Ostatnio w nowościach pokazałam Wam lakier Golden Rose Rich Color, który kupiłam, ponieważ zauroczył mnie swoim kolorem :D


Chciałam go jak najszybciej wypróbować żeby zobaczyć jak prezentuje się na pazurkach :)
Efekty są takie:

Oczywiście kolor w rzeczywistości jest ciut inny, ale to wina mojego aparatu. A w zasadzie telefonu, ponieważ wszystkie zdjęcia robię telefonem :)
Powiem Wam tak: jak dotychczas w swojej kolekcji posiadałam tylko jeden lakier z tej serii (recenzję znajdziecie TU) i byłam z niego baardzo zadowolona. Z tym jest tak samo! Pędzelek jest szeroki i bardzo wygodny. Lakier sam się 'układa' na paznokciach w razie gdybym go nie nałożyła równo. Chciałam podkreślić, że na zdjęciach jest tylko jedna warstwa :) Praktycznie prześwitów nie ma. Dla mnie jest to lakier cud! I do tego w cenie 6,90zł co jeszcze korzystniej wpływa na jego opinię :) Co więcej? Gdy będę miała okazję wstąpić na stoisko GR kupię jakiś następny, bo jestem ciekawa jak sprawują się inne! :)
A jak tam u Was? Macie jakieś lakiery z tej serii? :)

niedziela, 23 marca 2014

O tym jak kilka rzeczy może uszczęśliwić człowieka :D

Troszkę się chwaląc chciałam pokazać Wam moje ostatnie zakupy. Są one skromne ale moim zdaniem konkretne :D
Miałam okazję być w Super-Pharm oraz Hebe i z niej skorzystałam :D
Więc po kolei :)
Baby Lips Maybelline - w Super-Pharm trafiłam na promocję i kupiłam ją za 6,99zł, grzech było nie wziąć gdy tak ładnie leżała przy kasie :P
Lip Smacker Birthday Cake - mój wzrok przyciągnęło opakowanie i sama myśl o tym jak musi pięknie pachnieć :D A cena 5,59zł to w końcu nie tak wiele :P
Maska Crema al Latte Kallos - nareszcie ją dorwałam! Tak długo na ten moment czekałam!  :D 11,99zł to cena dość atrakcyjna jak na taką ilość. Ciekawe jak się u mnie sprawdzi :)

Teraz część lakierowa, czyli moja ulubiona :D
Rimmel 60 seconds - w zasadzie jest to taki mały prezencik, więc nic mnie nie kosztował :)
Golden Rose - takiego koloru jeszcze nie mam, jest śliczny, od dawna takiego szukałam :) 3,90zł
Inglot - bardzo ciekawy odcień 20zł
Golden Rose Rich Color - nie mogłam mu się oprzeć :P 6,90zł
Delia Bioaktywne Szkło - kupione również w Super-Pharm, czytałam kilka pozytywnych recenzji, zobaczymy jak to będzie :) 6,99zł
Lakiery w rzeczywistości mają nieco inne kolory ponieważ mój telefon je przekłamuje :(

I wszystko razem:

Jak widać, niestety ulegam tanim chwytom marketingowym, dzięki którym wydaje pieniądze :) Ale cóż. Czasem można zaszaleć :)
I tą szaloną puentą zakończę ten wpis :D
Buziaki! :*

piątek, 21 marca 2014

Jak można coś lubić a zarazem nienawidzić, czyli maska Romantic

Witam Was :* 
Kiedyś w nowościach pokazałam Wam pewną maskę, której większość z Was była ciekawa i być może czekała na opinię :)
Dlatego postanowiłam przygotować jej recenzję :)
  Od producenta:



Moja opinia: 
Maska jest zamknięta w plastikowym, zakręcanym opakowaniu zabezpieczonym plastikową 'wkładką' przed wylaniem. Mieści się w nim 500ml.
Maska ma dość gęstą konsystencję , dobrze nakłada się ją na włosy. Nie spływa z nich. Producent zaleca trzymanie jej 3 minuty na włosach, jednak jak to ja spłukuję ją dopiero po co najmniej 10 min. 
Jeśli chodzi o spłukiwanie to tu jest średnio. Dość duża ilość wody musi się przewinąć przez nasze włosy zanim pozbędziemy się specyfiku.
Efekty po jej zastosowaniu są zauważalne. Włosy bardzo łatwo rozczesują się, co jest dla mnie ogromnym plusem, ponieważ w ostatnim czasie mam z tym straszny problem :/ Po całkowitym wysuszeniu włoski są bardzo miękkie i przyjemne w dotyku, a także sypkie. Aczkolwiek końcówki nadal mam wysuszone :/ Jednak przy regularnym stosowaniu nie widać poprawy ich kondycji. Jak dla mnie ta maska działa 'na bieżąco'. Co przez to rozumiem? To co napisałam powyżej. Nie żebym oczekiwała cudów i niewiadomo czego, jednak jest ona dla mnie takim jakby przeciętniakiem. Raczej nie kupię jej ponownie, zresztą nawet nie widać końca tej pierwszej, ponieważ jest mega wydajna. Z chęcią będę nadal testowała inne maski by znaleźć tą idealną. A tak jak powiedziałam - tej ponownie nie kupię, ponieważ mam jakieś mieszane uczucia. 

 
Cena: ok. 13zł  
Dostępność: Wispol 
Ocena: 3,5/5
Plusy: 
+ Opakowanie
+ Konsystencja 
+ Ułatwia rozczesywanie
+ Włosy są miękkie 
+ Wydajność
Minusy: 
- Nie nawilża końcówek
- Po dłuższym stosowaniu nie robi nic szczególnego
Mam nadzieję, że nieco Was z nią zapoznałam :)
Pozdrawiam :)

środa, 19 marca 2014

Stempelkowy świat i ja :) Część 2

Nadszedł czas na drugi post o mojej przygodzie ze stempelkami  :)
Będzie on dłuższy (przynajmniej tak planuję, nie wiem jak wyjdzie :P) Także uzbrojcie się w cierpliwość i czytajcie oraz oglądajcie zdjęcia :)
Tym razem efekty są lepsze. Może nadal nie rewelacyjne, ale już lepsze od poprzednich (możecie je znaleźć tu: KLIK). Nadal największą trudność sprawia mi odbicie wzorku na cały paznokieć. Pewnie nigdy nie ogarnę tego, ale warto próbować bo w zasadzie one najbardziej mi się podobają :)  Może w końcu uda mi się je opanować :)
Teraz kilka słów o lakierach które użyłam tym razem.
Lakiery Hello Kitty kupiłam kiedyś w chińskim po 1,50zł/szt. Ich urocze buteleczki urzekły mnie aż  tak bardzo, że musiałam je kupić :P Tym bardziej za tą cenę warto było spróbować.  Jednym z nich malowałam paznokcie, jeśli można to nazwać malowaniem… Niestety do pokrycia całej płytki nie nadają się – schną pół dnia a nawet dłużej bo malując nimi pazurki ok.10 rano, wieczorem nadal nie były suche… Jednakże do stempelków są idealne! Wspaniale napigmentowane , nie zasychają w 2 sekundy… No czego chcieć więcej! :) 

I jeszcze taka informacja o ich numerkach. Strawberry 29 jest pomarańczowy, może nawet koralowy. Zaś orange 25 to mocny, malinowy odcień. Dlatego wydaje mi się, że te naklejki są jakby pomylone. Nie wiem. Może się mylę, ale coś mi tu nie pasuje :P

Różowy mini Lemax nie posiada numerka. Jest to neonowy róż, który odbija się w miarę dobrze, jednak nie aż tak jak te opisane powyżej. Wydaje mi się, że są za rzadkie. 

Editt Cosmetics w wydaniu żółtym i niebieskim, które również nie posiadują numerków.  Ich historia jest dość krótka. Kupiłam je jakiś czas temu żeby sprawdzić jak działają. Zawiodłam się. Są to gęste lakiery, którymi bardzo ciężko pokryć całą płytkę, ponieważ po jednym przeciągnięciu pędzelkiem lakier zaczyna zasychać. Być może dlatego, że jest szybkoschnący.  Jednak stanowczo za szybko działają. W zasadzie miałam je już wyrzucać bo do niczego się nie nadawały, ale opanowałam się i postanowiłam je wypróbować do stempelków.  Sprawują się świetnie. Nie wiem dlaczego na paznokciach wysychają w ułamek sekundy, a na blaszkach nie. Na logikę – cienka warstwa powinna wyschnąć momentalnie. A tu nie! Zdziwienie :o Do stemplowania nadają się dość dobrze :)

Lakieru z Essence nie będę opisywała bo było o nim kilka słów poprzednio.

Już Was nie zamęczam! :P Kończę ten dość długi post :P Mam nadzieję, że widać różnicę i moje postępy! Hehehe :)

poniedziałek, 17 marca 2014

Biedronka rządzi! :D

Cześć :*
Dzisiejszy post nie był wcale planowany, przyszedł mi tyle co do głowy :D Stwierdziłam, że muszę pokazać Wam pewne cudeńko, które kupiłam ostatnio w Biedronce :)
Jest to organizer przeznaczony na biżuterię i kosmetyki.

 


 Aczkolwiek ja znalazłam dla niego inne zastosowanie :D
Trzymam w nim wszystkie ozdoby do paznokci, rzeczy do stempli oraz sondę. Zaś pędzelki są gdzie indziej, ale nie o nich teraz :) 
 
Od dawna szukałam pudełeczka, które by wyglądało ciekawie i miało przykrywkę przez co byłoby bardzo praktyczne. Wiadomo w zamknięciu rzeczy aż tak się nie kurzą. A w przypadku choćby i nawet blaszek do stempelków jest to bardzo ważne.

Widziałam jeszcze kilka innych fajnych modeli, jednak ten najbardziej mi pasował :)
Po raz kolejny powtarzam: KOCHAM BIEDRONKĘ! Znalazłam tam już mnóstwo fajnych rzeczy! :D
Zachęcam Was do rozglądnięcia się za nimi :)

sobota, 15 marca 2014

Moje ostatnio pomalowane pazurki :)

Hej :*
Dzisiaj bardzo krótki post w którym pokażę Wam mój ostatni  mani :)
Dopiero  teraz, gdy przeglądałam zdjęcia zauważyłam, że wszystkie są do kitu… Niestety nie zrobię nowych ponieważ… Przed chwilą je zmyłam…  :/
Mam nadzieję, że coś zobaczycie :)


Do następnego wpisu! :*

piątek, 14 marca 2014

Szampon Timotei 2w1 Intensywna Pielęgnacja

Chciałam Wam przedstawić pewien szampon z odżywką. Czy polubiłam się z nim? Czytajcie dalej :)


Od producenta:

Składniki:
Moja opinia:
Szampon jest zamknięty w prostej butelce zawierającej 400ml. Zamknięcie jest bardzo wygodne, pozwala bezproblemowo wydobyć odpowiednią ilość produktu. Konsystencja nie jest za rzadka, dobrze rozprowadza się na włosach. Zapach jest chyba największym atutem tego szamponu. Słodki, kokosowy, bardzo przyjemny.
Tak jak pisałam wyżej szampon łatwo rozprowadza się na włosach i dość dobrze się pieni.
I teraz zaczynają się minusy. Odkąd zaczęłam używać tego szamponu moje włosy zaczęły bardzo szybko się przetłuszczać. Na początku nie zwróciłam na to uwagi. Myślałam, że to przez jakieś odżywki czy nie skończone spłukiwanie włosów z ostatniego razu. Jednak gdy gdzieś używałam go miesiąc to wszystko zaczęło się nasilać. Musiałam myć włosy codziennie. Zwykle robię to wieczorem, niestety już rano włosy nie były takie świeże jak po umyciu.
Jeszcze jednym plusem jest to, że szampon jest bardzo wydajny.
Na opakowaniu możemy jeszcze znaleźć informację o tym, że produkt rzekomo przywraca zdrową kondycję włosów, co również nie wydaje mi się w rzeczywistości prawdą. Szczerze powiedziawszy nie wiem czy nie przez niego mam teraz przesuszone końcówki w stanie niezbyt wesołym.
Podsumowanie: Nie sądzę żebym kupiła ten szampon ponownie, tym bardziej, że to opakowanie nie zostało skończone.

Cena: ok. 8zł/400ml
Dostępność: większość drogerii
Ocena: 1,5/5

Plusy:
+ zapach
+ łatwo się pieni i dobrze rozprowadza na włosach
+ wydajność

Minusy:
- przetłuszcza włosy
- nie oczyszcza
- nie poprawia ich kondycji
- przesusza końcówki

Na dzisiaj to będzie tyle :) Przygotowuję kolejny post o zabawie ze stempelkami, więc bądźcie czujne! :D

niedziela, 9 marca 2014

Moja (dopiero zaczynająca się) przygoda ze stempelkami :)

Wczoraj mając odrobinę wolnego czasu usiadłam i zaczęłam testować moje najnowsze nabytki. Są to słynne stempelki, które w ostatnim czasie podbijają blogosferę. Jak na razie moja kolekcja jest dość skromna, jednak w najbliższym czasie planuję kupić m.in. profesjonalny lakier do stempelków. I tutaj mam pierwsze pytanie: polecacie jakiś? Wiele czytałam o tym z Essence i najprawdopodobniej również na niego się skuszę :) Jednak czekam na informacje co u Was jest dobre :)
Jak na razie używałam lakieru również z Essence nr. 55 LET'S GET LOST, który współpracował całkiem nieźle. 
Jeśli chodzi o samo stemplowanie to nawet nie wiem od czego zacząć opowiadanie :P
Może od tego, że posiadam dwa zestawy. Jeden - Salon Express i drugi No Name, który kupiłam za grosze na Allegro.

W skład tego pierwszego wchodzi:
-5 płytek z wzorkami
-stempelek
-skrobak
-podstawka do płytek

W tym drugim był tylko stempelek i skrobaczka.

Jeśli chodzi o wykonanie zestawu nr. 1 to wszystko jest w porządku oprócz jednej rzeczy. Ściągając nadmiar lakieru z płytki, która jest metalowa  niestety ją rysuje... Do tego gdy chciałam ją wyczyścić z lakieru i przetarłam wacikiem nasączonym zmywaczem plastik... Zaczął się rozpuszczać :o Niestety nie widać tego dokładnie na zdjęciu... Stwierdziłam, że i tak nie będę go używała z przyczyny rysowania płytek. Może to w niczym nie szkodzi, jednak ja wolę jakoś uważać. Wydaje mi się, że stempelek jest w porządku. Z dwóch stron jest zakończony gumkami o większym i mniejszym rozmiarze. Podstawka nie jest moim zdaniem potrzebna skoro same płytki kładę na kartce papieru.
Drugi komplet nie rozpuszcza się pod wpływem zmywacza i uważam go za całkiem w porządku.

Jednak w połowie mojej zabawy stwierdziłam, że wypróbuję ściągać lakier za pomocą starej karty kredytowej, ponieważ czytałam, że istnieje i taki sposób :) Sprawdził się on w 100% nawet lepiej niż oba skrobaki. Pewnie będę z tej metody korzystała w dalszym ciągu.


A oto wyniki mojej zabawy:

W zasadzie w całości odbiły mi się tylko 3 wzorki, co nie jest zadowalającym efektem, jednak zaczęłam rozumieć o co w tym chodzi i w jaki sposób trzeba to robić. Jedyny wniosek, który przychodzi mi teraz do głowy to: o dziwo do tej zabawy nie trzeba używać siły tak jak to robiłam na początku.
Mam nadzieję, że będzie wychodziło mi to coraz lepiej w szczególności gdy zaopatrzę się w podstawowy profesjonalny lakier :)
I miałabym do Was ogromną prośbę: jeśli macie jakieś cenne rady, albo nawet jakieś posty na ten temat u siebie piszcie to wszystko w komentarzach bo jestem niesamowicie ciekawa i otwarta na dobre rady :)
I jeśli czytacie ten  post to bądźcie ze mnie dumne! Bo pewnie wszystko się udało :D Napisałam go w piątek i ustawiłam na publikację dopiero dzisiaj :D
Mam nadzieję, że taki inny post podoba się Wam! :*

piątek, 7 marca 2014

Maseczka przeciwtrądzikowa Synergen RECENZJA


 Witajcie dziewczynki :*
Pomimo tego, że ostatnio na moim blogu wieje nudą i praktycznie nic się nie dzieje teraz chciałabym te zaległości nadrobić :)
Dlatego na dzisiaj przygotowałam recenzje maseczki przeciwtrądzikowej Synergen.























Od producenta:

Składniki:




Moja opinia:
Produkt jest zamknięty w dwóch saszetkach po 7,5 ml. Po ich otworzeniu naszym oczom ukaże się biała maseczka, a w zasadzie takie jakby mleczko, ponieważ jest bardzo rzadka i przecieka między palcami. Dlatego trzeba bardzo śpieszyć się z jej nakładaniem. Zapach jest dość delikatny i zarazem przyjemny.
Po nałożeniu należy poczekać 15 minut do jej wyschnięcia, a następnie spłukać. Ta czynność nie sprawia problemu. Maseczka bardzo łatwo się zmywa.
Po jej zastosowaniu efekty widać i czuć momentalnie. Skóra jest delikatnie ściągnięta i wyraźnie oczyszczona, co można zauważyć gołym okiem. Wydaje mi się, że po kilkakrotnym użyciu moja kapryśna cera troszkę 'uspokoiła się' :)
Chciałam jeszcze dodać, że maseczka jest bardzo wydajna i jedna saszetka (7,5ml) wystarcza mi na dwa zastosowania. Czyli całe opakowanie na 4 razy. Za taką saszetkę (a w zasadzie saszetki, bo przecież są dwie :P) trzeba zapłacić 1,99zł. Dla mnie to jest śmieszna cena jak na takie cudeńko :D A do tego widziałam je ostatnio w promocji za 1,39zł :)

Cena: 1,99zł (w promocji 1,39zł)
Dostępność: Rossmann
Ocena: 4,5

Plusy:
+ Zapach
+ Zmywanie
+ Działanie
+ Wydajność
+ Cena
+ Dostępność

Minusy:
- Konsystencja (za co odjęłam 0,5pkt)

Na tyn kończę dzisiejszą notatkę. Mam nadzieję, że ktoś ją przeczyta :)
Buziaki :*

sobota, 1 marca 2014

TERMINARZ JEŹDZIECKI TEBRA czyli coś co jest nam większości znane :)

Hej :*
Po kolejnej przerwie wpadam do Was z recenzją Terminarza Jeździeckiego :)
Dostałam go w ramach współpracy ze stroną www.terminarze.pl
Terminarz ma wymiary 17x23,5 cm. Jego okładka jest zmiękczona gąbką. Na okładce widnieje zdjęcie pięknego konia. Kalendarz posiada w sumie 144 kartki. Jest bardzo starannie wykonany.

 
Pierwsza jego kartka jest dość tradycyjna - posiada miejsce na uzupełnienie swoich danych. Na kilku następnych możemy znaleźć m.in. dokładne informacje o budowie anatomicznej konia, o odmianach na jego nogach, pysku a także głowie, o oznaczeniach koni, jego zębach, mięśniach oraz prawidłowych sposobach wiązania.
 
W terminarzu znajduje się również słownik polsko-angielsko-niemiecki.
 
Następnie jest skrócony kalendarz na rok 2014 i 2015.
Patrząc na dokładny kalendarz 2014 po lewej stronie widzimy rozpisany cały tydzień czyli jak wiadomo 7 dni. Po prawej stronie jest miejsce na notatki oraz w tle zdjęcie konia, które w każdym miesiącu jest inne.
 
Co 9 kartek jest piękna, kolorowa fotografia.
 
Na końcu terminarza są wybrane telefony i adresy np. ośrodków jeździeckich, sprzętu i wyposażenia czy agroturystyki i turystyki.
Ostatnie kartki kalendarza są przeznaczone na notatki.

 
Podsumowanie: Terminarz jest głównie przeznaczony dla osób zajmujących się końmi, jednak nadaje się dla każdego innego użytkownika, takiego jak ja :) Dzięki temu terminarzowi zapoznałam się z tymi cudnymi zwierzakami, które tak naprawdę są godne uwagi.
Możemy znaleźć je TU

Bardzo dziękuję bardzo miłemu Panu Hubertowi za możliwość przetestowania tego terminarza. W kolejce czeka również dziennik fitness Ewy Chodakowskiej, który pokażę Wam bliżej następnym razem :)


 
 


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...